Zespół powstał w 2019 roku w przedsionku Podhala. Założyliśmy go w trzy osoby. Na początku graliśmy mieszankę Death, thrashu z lekką nutą black metalu w składzie dwóch gitar i perkusji, czyli Radek Zięba -gitara/ wokal, Paweł Biela- gitara i Paweł Latoń- Perkusja. Te pierwsze dźwięki były dosyć siermiężne i raczej było to granie które niemiało nigdy prawa wyjść poza powiat. Cały okres większości lat mieliśmy pod górkę a pierwszy upadek to była pandemia która przyczyniła się do naszej stagnacji z powodu niemożności grania prób w lokalnym domu kultury w Sułkowicach, bo z stamtąd cała nasza grupa obecnie cztero-osobowa pochodzi. Przy tej sytuacji mieliśmy pierwszy sprawdzian w postaci porozumienia się. Wiadome, początki takie są, każdy widział co innego i ostatecznie po wymianie poglądów i z braku przede wszystkim miejsca uznaliśmy że albo gramy w trzech w tym samy składzie albo rozwiązujemy zespół.
No i nie rozwiązaliśmy :) .
Czas leciał a my staliśmy w miejscu i przyszedł moment że na dobre straciliśmy salę prób a w między czasie ja byłem już tak wypalony graniem metalu że uznałem fakt że ta muzyka już nie jest dla mnie, i zaplanowałem własną drogę jako kompozytor i producent muzyki filmowej. Zespół dalej trwał bez sali, bez perspektyw i bez jakiejkolwiek motywacji. Ja ukończyłem szkołę producencką i otworzyłem własne studio nagrań, Zacząłem robić muzykę filmową i próbowałem wdrążyć plan nagrywania zespołów i artystów oraz wynajmu sali prób. Mój brak asertywności w tym czasie spowodował że szybko zaniechałem nagrywania zespołów bo moja wiedza była naprawdę duża ale brak siły przebicia sprawiał że bałem się ludzi i zaniechałem tego planu. Z wynajmem sali było jeszcze szybciej bo po pierwszym telefonie od ludzi którzy chcieli sobie przyjść i pograć za parę gorszy, stwierdziłem że trzeba to uciąć przy samym zarodku. Muzyka filmowa którą tworzyłem stawała się coraz piękniejsza i profesjonalniejsza, ale ja za bardzo bałem się ludzi, świata i nieudolnie się promowałem albo po prostu energia która nam towarzyszy czyli METSIE przygotowywała mnie na obecny czas. Zespół już grał w nowej studyjnej sali prób i z czasem było to zbawienne rozwiązanie bo chłopaki pomagali mi utrzymać studio dokładając się do czynszu, i tak sala stała się zespołowym miejscem.
Ale dalej nic nie szło. Czuliśmy się gorsi nie mieliśmy pomysłów i wałkowaliśmy cztery numery od kilku lat. Nic totalnie nic. Żadnego progresu. W naszym powiatowym świecie otaczali nas ludzie z sprzętem z umiejętnościami, czasem pozornymi, ale zawsze byli bardziej do przodu. Łykaliśmy to i tak pogrywaliśmy sobie z dołem niedowartościowania.
Jako że wszyscy trzej lubiliśmy muzykę hard corową i rap metal typu Limp Bizkid, a znajomy raper zaczął się z nami udzielać, to zmieniliśmy totalnie styl i graliśmy dokładnie taką muzykę. Byłem bardzo wypalony grą na perkusji ale ten moment naprawdę sprawił że zacząłem odżywać i całe nasze granie zaczęło kwitnąć. Cieszyliśmy się jak małe dzieci i wtedy nasz raper wokalista uznał że tyle wystarczy i więcej się nie będzie udzielał. To nas tak dobiło że każdy z nas poczuł się naprawdę źle.
Mnie w promocji muzyki filmowej nie szło ale doświadczenie w tworzeniu muzyki miałem coraz większe. Wypalenie perkusyjne sięgnęło zenitu i wtedy przyszła nam myśl żeby zrezygnować z żywej perkusji na rzecz tworzonej cyfrowo z dodatkiem klawiszów do zespołu. I tak zacząłem tworzyć bębny i dokładać elektroniczne i padowe dźwięki. Dopiero w tedy zaczęły się schody. Ludzie którzy przychodzili do nas na próby żeby dołączyć do zespołu byli powiedziałbym rozśmieszeni rażącymi błędami i niedoskonałością, a my z kolei nie widzieliśmy nikogo innego w zespole. Przez ten czas trwania sami doszliśmy do takiego porozumienia i szacunku do siebie że każdy który próbował z nami szczęścia był dla nas obcy, dlatego uznaliśmy że gramy w trzech, a jednie co nas trzymało to poczucie humoru, dystans do siebie i brak przysłowiowego kijka w dupie który uwiera wielu muzyków konkurujących w kategoriach lepszego sprzętu i kosmicznych umiejętności.
Ale brakowało nam jednej osoby do psychicznego zadowolenia.
Po tych wszystkich latach przełomem stał się fakt że postanowiliśmy nagrać utwór, po to żeby się przekonać jak to brzmi i czy w ogóle będzie coś z tego.
Kurwa :-) Myśleliśmy przecież wszystko całe studio. I w końcu wyszło. Wyszło nagranie, po którym opadły nam kopary. Za tym nagraniem poszedł pomysł na epke. "Faceless Miracle" Po tym mini albumie dostaliśmy takiej siły że zobaczyliśmy się w innym świetle. Z czasem uznaliśmy że możemy naprawdę więcej. Mamy studio z odpowiednią ilością sprzętu, mamy możliwości takie o których niejedna kapela może pomarzyć. Mamy wyobraźnię i pomysł.
Jako czwartą osobę widzieliśmy tylko jednego muzyka, kolegę z naszego grona który myślał podobnie jak my. Tak przynajmniej my to widzieliśmy. Wielokrotne prośby o dołączenie w końcu przyniosły efekt. Tak dołączył do nas Wojciech Biela, stary kumpel z gitarą . Obecnie jesteśmy po nagraniu teledysku, którego teraz montujemy i przygotowujemy się do debiutanckiego koncertu.
Drogi czytelniku możliwe że spodziewałeś się zakończenia takiego że gramy koncert za koncertem i pniemy się do góry jak rakieta, a dostałeś fakt że nie zagraliśmy jeszcze ani jednego koncertu, ale uwierz mi, nasza droga tak bardzo mocno nas scaliła i doświadczyła, że my wiemy że te koncerty będziemy grać. Wiemy że los nam sprzyja i choć niejeden nam powiedział że nie mamy żadnych szans bo takich zespołów są tysiące, to my jedynie co możemy, to przytaknąć żeby dyskusji dalej nie ciągnąć i patrzyć w przyszłość. Teraz robimy swoje i wierzymy jak diabli że energia jest po naszej stronie. Nie jeden zespół może nam pozazdrościć i pomarzyć sobie o takich możliwościach jak my mamy. O możliwościach sprzętowych i technicznych, ale przede wszystkim o fakcie totalnego zrozumienia siebie, o poznaniu naszych błędów, o nie konkurowaniu w przestrzeni muzyków, który lepszy, który ma więcej? I przede wszystkim może nam pozazdrościć faktu że tworzymy nasze dzieło wspólnie bez pozycjonowania własnego osobistego ego i kłócenia się czyj pomysł jest lepszy? Tak właśnie uważamy.
W imieniu Zespołu METSA Paweł Latoń.