Obywatel X - "X". Recenzja | NEWSY

Lepsze jest wrogiem dobrego. Niby zwykłe powiedzonko bez głębszego znaczenia, ale często okazuje się, że warto się nim w niektórych sytuacjach kierować. Zbędny perfekcjonizm często może zaszkodzić, jeśli stawia się go na pierwszym planie. Z takiego właśnie założenia wyszedł zapewne zespół Obywatel X podczas prac nad swoją pierwszą płytą - ta ukazała się jak dotąd ekskluzywnie na portalu Szarpidrut, mogłem więc zabrać się za odsłuch nieco wcześniej. W streamingu znajdziecie ją z kolei pod koniec września. Co do fizycznego wydania... Nie będę uprzedzać faktów.

Choć zespół troszkę już działa na scenie (od 2022 roku), na pierwsze studyjne wydawnictwo trzeba było poczekać. Materiał powstawał na przełomie 2023 i 2024 roku, a pracy nad nim towarzyszyło dość niekonwencjonalne podejście, podkreślające znaczenie szeroko rozumianej amatorki. Muzycy nie próbowali się jej wyzbyć, a wręcz przeciwnie - zachowano niedoskonałość, bez żadnego wyparcia. Album powstawał w wąskim gronie samych muzyków, którzy tworzyli go w pełni samodzielnie. Bez żadnej zewnętrznej pomocy. Nie da się ukryć, że idzie to w parze ze stylem grupy, wyraźnie zainspirowanym prostym punk rockiem. Ma to swoje plusy i minusy: do plusów na pewno należy autentyczność oraz szczerość. Obywatel X nie robi niczego pod publiczkę, tylko działa wedle swoich własnych zasad. Stąd też mamy dalekie od czystego brzmienie albumu (ten charakterystyczny, blaszany dźwięk werbla...), pełne surowości i wspomnianej prostoty. Jeśli ktoś jest wyczulony na produkcyjne „zgrzyty”, może mieć tu mały kłopot.

Wyróżnia się także tracklista, kończąca się na numerze dziewiętnaście. Samych kompozycji jest tu jednak dwanaście, reszta to prolog, epilog oraz przerywniki. Sam zespół określa te przerywniki jako „tracki przeszkadzające”... i cóż, w pełni się z tym zgadzam. Nie do końca rozumiem zamysł zamieszczenia tych nic nie wnoszących komentarzy członków zespołu, z okazjonalnym kaszlnięciem czy też beknięciem... Jedyne co to zakłócały mi one odsłuch, bądź co bądź nie taki znowu nieprzyjemny. Prolog zrobił na mnie dobre wrażenie - stanowi on monologiczne, budujące napięcie wprowadzenie, uwzględniające także tajemniczą postać Obywatela X... szkoda tylko, że znowu ponad czterominutowy epilog jest tak strasznie przekombinowany (ale te wyrazy wdzięczności to bardzo miły akcent). Co się stało z prostotą? Gdyby te wszystkie przeszkadzajki odgrywały większą rolę, album byłby bardzo nierówny. Proporcje przemawiają jednak na korzyść tego, co w założeniu powinno sprawiać przyjemność podczas słuchania...

...wróćmy więc do tej właściwej części. Mamy więc dwanaście utworów prostych, nieskomplikowanych, wpisanych w standardy. Nie brakuje im zamierzonego prymitywizmu, który daje im charakterystycznego ducha garażowego bandu. I to się tu sprawdza. Zespół nie próbował ukryć niczego na siłę, stąd album przy całej swojej surowości brzmi całkiem dobrze (pomijając werbel - ale to nie ten poziom co legendarne „St. Anger” Metalliki ;)). Głosy Pawła Szmidta oraz Darka Ośmiałowskiego, niosące z jednej strony bezpośrednio opisujące rzeczywistość, z drugiej nieco hiperboliczne teksty, również są w porządku. Nic poniżej, nic ponad to. Tu chodzi głównie o obustronną rozrywkę.

Szczególne punkty albumu? Raczej takowych nie wyłapałem. Daleko mu do skrajnej monotonii, tak samo jak nie wykazuje się on jakąś szczególną różnorodnością. Ale, jak mniemam, o to w tym chodziło, więc nie traktujcie tego jako zarzut. Przebija się konsekwencja w dążeniu do osiągania celu, przy czym ten cel to tworzenie muzyki pod siebie - a przynajmniej tak przypuszczam. Za przykład niech posłuży singlowa „Muzyka buntu”, która już samym tytułem przywołuje skojarzenia z punkowymi wartościami. Z tym że nie szukajcie tu agresywnego ciężaru - nawet, jeśli gdzieś trafi się jakiś nieco ostrzejszy riff, jak na przykład w „Influencerze”. Na albumie dominuje głównie lżejsza, bardziej swobodna formuła („Wariat”, „Nieład idealny”),  i ot przy pozbawionej radykalizmów koncepcji ostatecznie daje radę. Tak o, po prostu.

Nie ukrywam, że „X” ukazał mi się jako materiał dość specyficzny. Niby nie kryło się w nim nic zaskakującego, a mimo to sama koncepcja gry niedoskonałej zdaje się być taka jakby... świeża względem ogólnych standardów. Kierunek muzyków nie był przejściem ze skrajności w skrajność, gdzieś ten rozsądek został zachowany. Doceniam podejście zespołu, które odrzuca bieg za idealizmem, ale chyba raczej nie należę do grona jego potencjalnych odbiorców. Nie zmienia to faktu, że można spędzić kilka miłych chwil przy tym wydawnictwie - natomiast odpowiednie podejście jak najbardziej jest tu wskazane. Choćby dlatego, że przy tekstach uszczypliwie komentujących otoczenie, nie brakło specyficznego poczucia humoru. Wystawienie ostatecznej oceny sprawiało mi trudności, wystawiam więc dwie.

Ocena: 6/10 z przerywnikami, 6,5/10 bez przerywników

Łukasz Kowalek (Barliniak)

Zgłoś nieodpowiednie treści



PARTNERZY


LOGOWANIE

Zamknij

REJESTRACJA

Zamknij
lub

Masz już konto w Szarpidrut.pl?

Zaloguj się w Szarpidrut.pl

ODZYSKIWANIE HASŁA

Zamknij
Odbierz pocztę e-mail! Wysłaliśmy tam wiadomość! Nie ma? Sprawdź folder SPAM
Nie mamy takiego adresu w bazie!

Podaj adres e-mail, którym logujesz się do serwisu - wyślemy tam link do wygenerowania nowego hasła