https://projekt.events/recenzje/axiii-adonai
Z końcem października ukazała się debiutancka płyta muzycznego kwartetu z Jaworzna. Przygotujcie się na przyjemną, aczkolwiek wymagającą podróż po kosmicznych bezdrożach.
Kolejne, ciekawie zapowiadające się wydawnictwo trafiło do naszych rąk. Tym razem przyszło mi się zmierzyć z płytą śląskiego kwartetu AXIII - z jednej strony przyjemną dla ucha, z drugiej wymagającą pod względem literackim.
Projekt uformował się w listopadzie 2014 roku, a jego skład tworzy czwórka miłośników niebanalnych dźwięków: Artur Madejski (wokal, gitara), Marcin Lepiarz (piano, programowanie, chórki), Sławomiar Dubiel (perka, chórki) oraz Łukasz Siemion (bas, chórki, koncept). W październiku 2018 projekt wydał swoje pierwsze, w pełni koncepcyjne dzieło zatytułowane Adonai.
Już pierwszy rzut oka na okładkę pozwala nam sądzić, iż mamy do czynienia z czymś wyjątkowym.Autorem frontu jest rysownik Krzysztof Wroński, który odpowiada także m.in. za stworzenie sigila dla poznańskiej grupy In Twilight's Embrace (polecam zapoznać się z pracami Krzysztofa, ponieważ są to niesamowite dzieła sztuki). Wracając jednak do Adonai, na krążku znajdziemy łącznie 11 kawałków, a wysłuchanie zawartej historii zajmie nam niespełna godzinę (całkiem nieźle, jak na debiut). Muzycznie kompozycje utrzymane są na granicy rocka i muzyki elektronicznej z mocnym akcentem na ten drugi gatunek.
Jak już zdołałem wspomnieć, album utrzymany jest w postaci konceptu. Mimo paru dokuczliwych detali, o których powiem nieco później, materiału słucha się nader przyjemnie. Jest to przede wszystkim zasługa bardzo przemyślanych i zarazem rozbudowanych kompozycji, w których nie brakuje zabawy z różnymi źródłami dźwięku. Trudno jest mi wymienić wszystkie zastosowane patenty, ale generalnie fajnie wypada wszechobecna elektronika, momentami ocierająca się o industrial (Kwas). Muzycy sprytnie wykorzystali motyw z budzikiem (Wstań), pozytywki (Maj.) czy zakłóconego sygnału (Cud). Na Adonai nie brakuje również chórków, i co tygryski lubią najbardziej, brudnych przesterowanych riffów (.Aki, Psalm). Wszystko to tworzy zgraną całość i wypełnia każdą mikro szparę.
Należy zaznaczyć, iż przy Adonai najlepiej odnajdą się bardziej koneserzy ambitniejszego soundu. Przede wszystkim, teksty nie należą do prostych, a ich dogłębna interpretacja sprawia mi trudności do teraz. Ponadto, na płycie próżno doszukiwać się kawałków, w których na sztywno utrzymana byłaby konwencja zwrotka-refren-zwrotka-refren. Zamiast tego, przeważnie każdy kawałek zaczyna się od delikatnego, wręcz ambientowego wstępu, z dodatkiem czystego wokalu, po czym mniej więcej w środku, następuje mocniejsze pierdyknięcie, a głos wokalisty przeradza się w pełen chrypy ryk.
I w sumie, to właśnie ten zdarty głos bardziej do mnie przemawia. Czysty, w mojej ocenie, delikatnie zawodzi, a jak do tego dodamy wymagające teksty, składające się niekiedy wyłącznie z pojedynczych słów, możemy zacząć odnosić wrażenie, że część materiału powstała na kolanie. W efekcie pierwsze pięć kawałków musiałem po prostu przeżyć i nieco dłużej się z nimi osłuchać, aby następnie móc już w pełni doświadczać tego drzemiącego potencjału ukrytego na płycie. A takowy istnieje, tylko trzeba nieco więcej czasu poświęcić na oswojenie się z artystycznym przekazem. Pokuszę się nawet o małą prywatę i dodam, że gdyby album ukazał się w formie instrumentalnej, to otrzymalibyśmy muzyczną odyseję kosmiczną, przy której człowiek odlatywałby do odległych galaktyk, pozostawiając za sobą wszystkie problemy dnia codziennego.
Czy Adonai jest dobrym krążkiem? Oczywiście! Dla mnie, punkt przełomowy następuje w numerze Psalm. Jest to przykład pierwszego utworu, w którym muzycy postanowili użyć fragmentu innego dzieła, w tym przypadku wersu "Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego" z Psalmu 23. Od tego momentu mój odbiór materiału uległ znacznej poprawie i już do samego końca płyty słuchałem jej z czystą frajdą. Poza wspomnianą pieśnią, kapela pokusiła się również o fragmenty z trzeciej części "Dziadów" Mickiewicza, wiersza Sól autorstwa Rafała Wojaczka...What a Wonderfull World słynnego trębacza, Luisa Armstronga. To tylko podkreśla jak bardzo zróżnicowane jest wydawnictwo projektu AXIII i jak wiele potrafią wnieść do swojej muzyki, czerpiąc inspirację z odległych sobie gatunków.
Autor: Skin