Historia zespołu DOFX jest jedną z tych, które nie dzieją się często i w których muzycy muszą w pewnym momencie szybko wyhodować jaja i podjąć odważną decyzję. No bo, jak inaczej nazwać sytuację, w której zespół rozpędzający swoją popularność, dobrze kojarzony w coraz szerszych kręgach słuchaczy nagle… zmienia nazwę?
Celowo nie napiszę, jak DOFX nazywał się pierwotnie. Żadna to tajemnica, niemniej teraz najważniejszy jest oficjalny debiut tego zespołu, czyli EP-ka zatytułowana po prostu „DOFX.EP”. Co w tym materiale zwraca na siebie uwagę na pierwszy strzał? Jakość brzmienia. Fantastycznie brzmi to wydawnictwo. Odpowiada za to Łukasz Sokołowski (Strachy Na Lachy) i trzeba temu panu oddać honor. Słychać każdy instrument, jest selektywnie – bas to poezja, wstęp do kawałka „Hejter” przewijałem do początku kilkukrotnie. Sprawdźcie. Wokal nie ginie a jest to o tyle istotne, że DOFX operuje tekstami w języku polskim. Nie ma najmniejszego problemu ze zrozumieniem liryków, które przy okazji pisane są w taki sposób, że już przy pierwszym odsłuchu w konkretnych partiach intuicyjnie można wtórować wokaliście, Grześkowi Morozowi. Brawo, na pewno rewelacyjnie sprawdza się na koncertach. Lubisz mięsko w riffach? Rozmiękczający kolana groove? Krzyczane refreny i przyjemnie niedbałe rapowanie? Lubisz RATM i NOFX? Polubisz DOFX.
Na cały materiał składa się w sumie pięć kawałków („Ideologia”, „Narko”, „Hejter”, „Kto?” oraz „Natura”), wszystkie są spójne i właściwie stanowią robiącą duży apetyt na więcej wizytówkę… a może bardziej taki DOFX-owy starter pack stylu i potencjału tego zespołu a bez wątpienia takowy w nim jest. Trzy ze wspomnianych pięciu utworów można sprawdzić od razu – odsyłam do kanału YT formacji. A jak nabierzecie apetytu, dwa kolejne będziecie mogli sprawdzić, inwestując w debiut DOFX – do czego namawiam.