Uf… udało się! Zdążyłem z recenzją „Inflect” zanim ukaże się kolejne, trzecie wydawnictwo rzeszowskiej ekipy Psycho Visions.
Psycho Visions ma na swoim koncie EPkę „further, darker, deeper...” i omawiany „Inflect”. Ich muzykę możemy ulokować pomiędzy alternatywnym metalem a death metalem ocierającym się o jego melodyjną odsłonę. Charakterystyczne brzmienie i koncepcyjny artystyczny sznyt (szczególnie widoczny w odsłonie koncertowej) powoduje, że ich muzyka od pierwszego odsłuchu pochłania słuchacza. W skład zespołu wchodzą Łukasz Exhumenicon Wolak – wokal, gitara; Maciej Pelc – gitara; Kacper Sitarz – bas; Bartłomiej Pelc – perkusja.
Album „Inflect” ukazał się w 2018 r. i zawiera osiem utworów. Każda z kompozycji hipnotycznie wprowadza słuchacza w swego rodzaju letarg powodujący, że „maszerujemy” za ich muzyką jak lunatycy w stronę księżyca. Chyba najbardziej ten stan oddaje „March of Mannequin” (mój ulubieniec). Nie oznacza to, że pozostałe kompozycje są gorsze. Każdy utwór to swego rodzaju psychodeliczny wir, który pochłania słuchacza w mgnieniu oka. Każdy kawałek hipnotyzuje i porywa jak nie riffem to solówką czy refrenem. Doskonałymi tego przykładami są utwory „Dream My Son”, „Omne Trinum Perfectum” czy zamykający wydawnictwo „Dance of a Madman”. Album nie ma słabych punktów, świetnie się słucha i chce się do niego wracać. Dźwięki jak bumerang wracają do głowy i powodują, że rano stojąc przed półką z płytami sięgasz po Psycho Visions. Na „Inflect” wyraźnie czujemy, że zespół wie, co robi i po co to robi. Zauważalne też jest to, że każdy z muzyków maksymalnie oddaje się twórczości na rzecz finalnego dzieła. Wyczuwalna pasja idealnie przekłada się na energię, ta natomiast na przemyślane kompozycje, które przenikają słuchacza dając mu poczucie z jednej strony wspomnianego letargu, z drugiej powodującego ciarki na plecach – niepokoju. Całość przywołuje mi skojarzenia z filmową twórczością Davida Lyncha, w której twarda rzeczywistość przenika się z surrealizmem, co w efekcie nadaje kompozycjom psychodeliczny ton. Miałem okazję widzieć Chłopaków w akcji na żywo i to właśnie na koncertach ta psychomaszyna od pierwszych dźwięków wytwarza swój bezkompromisowy wir, pochłaniając w głębię swoich dźwięków, prowadzi odbiorców, którzy „maszerują jak manekiny” za każdą nutką, którą uwolnią muzycy.
Na uwagę zasługuje też realizacja, materiał podany w przyjemny dla odbiorcy sposób, nie ma rywalizacji instrumentów jest swoista symbioza muzyków, która paradoksalnie wpisuje się w koncepcję psychodelicznego, ale charakterystycznego brzmienia.
Podsumowując, Psycho Visions to zespół, który przede wszystkim broni się muzyką. Pasja tworzenia, koncepcja i umiejętność realizacji daje Im przewagę nad niejednym „młodym zespołem”. Wiem, że niebawem ukaże się kolejne wydawnictwo i już, trąc piętami oczekuję na ten moment, gdy Ich najnowsze dzieło zagości w moim odtwarzaczu.
Lista utworów:
- Black Sky
- Soul Collector
- March of Mannequin
- Red Devil
- Insatiability
- Dream My Son
- Omne Trinum Perfectum
- Dance of a Madman
Ocena: 5/5
22 kwietnia 2020 r.
---
\m/Woszczewski (FB: Stary Metalowiec)