Pragniemy przedstawić DeLaa Fargis!
SZarpidrut: Dzień dobry – jak powstawał album, jaka jest geneza tego projektu i skąd właściwie taki tytuł ?
D.F. : Dzień dobry, całość albumu a w zasadzie - mini albumu, który finalnie przybrał formę pewnego rodzaju manifestu, powstawała od marca 2019 roku, kiedy pojawiła się pierwsza myśl żeby zostawić po sobie jakiś muzyczny ślad. W lipcu całość była gotowa, w sierpniu album przybrał tez formę fizyczną – namacalną, a o to tak naprawdę mi chodziło. DeLaa Fargis, to jednoosobowy projekt – od pomysłu do publikacji materiału wszystko w zasadzie przygotowywałem sam. Tytuł albumu to nawiązanie do jednej z niewyjaśnionych tajemnic, z czasów kiedy cyfrowa komunikacja, coś co dziś jest dla nas naturalne - kolorowa i eksplodująca wręcz w domenie wzrokowych doznań, ograniczona była do zielonkawych lub bursztynowych ekranów - gdzie liczył się tekst, treść przekazu a nie jego forma.
SZarpidrut: Rozmawialiśmy wcześniej o twoich fascynacjach muzycznych – jesteś osobą która lubuje się w dużo bardziej agresywnych brzmieniach, skąd tyle spokoju, melancholii, zadumy w twojej produkcji.
D.F. : (Śmiech ;-) Są takie chwile w życiu mężczyzny, że ma nieodpartą chęć pokazania tego co jest pod zbroją, którą większość z nas zakłada, żeby przetrwać w natłoku bodźców, bombardujących nas zewsząd, na każdym kroku. To jest mój sposób. Tym bardziej że w moim życiu pojawiły się wydarzenia, które pokazały mi w sposób jednoznaczny, że na niewiele spraw tak naprawdę mam wpływ, a istotą szczęścia jest pogodzenie się z tym, ze swoimi słabościami. Takie podejście powoduje że podejmowanie codziennej walki traci sens, a jeśli nie ma walki – naturalnie nie ma też poczucia porażki, na którą w starciu z otaczającą rzeczywistością wszyscy jesteśmy tak czy inaczej skazani.
SZarpidrut: „No fight – no lose”, tak to rozumiem, opowiedz jak opisałbyś muzycznie to co się dzieje na płycie ?
D.F. : Myślę, że nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, aczkolwiek przyznam się że w pewnym sensie bawią mnie i ciekawią „music genres” tworzone w zasadzie często na potrzeby konkretnych projektów, powiedzmy że to co zrobiłem można określić jako „piano driven post rock”.
SZarpidrut: Jeśli chodzi o utwory na płycie, jest ich siedem – czy wiążą się z nimi jakieś historie, zdarzenia, czy jest jakieś drugie dno ?
D.F. : W zasadzie mógłbym tutaj przytoczyć siedem ciekawych historii, ale niech każdy kto zdecyduje się posłuchać albumu w całości zrobi to sam, myślę że jeśli już się na to zdecyduje, będą to najpiękniejsze i najbardziej adekwatne obrazy jakie może przywołać muzyka. Dla mnie największe znaczenia ma Falling Off… (Upadek). Upadek bowiem jest niezbędnym warunkiem do tego żeby się podnieść, żeby uznać swoją bezsilność, zobaczyć to czego często nie widać w codziennej pogoni za doczesnością.
SZarpidrut: Czy jesteś muzykiem w jakikolwiek sposób wykształconym w tym kierunku, skoro projekt realizowałeś samodzielnie od początku do końca to pewnie jest do tego potrzebna jakaś wiedza i szczególne umiejętności.
D.F. : Absolutnie nie, jestem amatorem totalnym, bez jakiegokolwiek teoretycznego przygotowania, muzyka zawsze była obecna mniej lub bardziej w moim życiu – mówię o jej aktywnym uprawianiu, grałem w dwóch zespołach na gitarze basowej – jednym w ubiegłym wieku (lata 90) w liceum mieliśmy zespół który nazywał się „No MorePain”, później już w dorosłym życiu pojawił się zespół „Fisthing” - wspaniale wspominam, później cisza, dopiero przekroczenie pewnego progu, zacząłem się zajmować muzyką na własną rękę i pomimo wszelkich przeciwności czerpać z tego wielką radość i przyjemność. Najważniejsza sprawa to dobra zabawa i tego się trzymam, żadnych napięć.
SZarpidrut: Dziękuję za poświęcony czas, trzy zdania na zakończenie ?
D.F. : Po pierwsze - to ja bardzo dziękuję, to dla mnie zaszczyt znaleźć się na tym portalu, w tak znakomitym gronie. Po drugie - róbcie muzykę, dzisiaj są do tego środki, jeśli tylko serce podpowiada wam że powinniście to robić. Po trzecie - wspierajmy się wzajemnie, w czasach kiedy komercjalizacja i bylejakość w świecie dźwięków jest wszechobecna, szanujmy się, czasem chwila poświęcona na zostawienie po sobie śladu, pokazanie że szanuję to co wypracował zespół, twórca, wykonawca jest największą nagrodą i inspiracją do dalszego działania, a przecież to nic nie kosztuje…
DeLaa Fargis - Paralax Markovian Denigrate [Full Album]
Profil wykonawcy: