Stworzenie concept albumu, to zawsze ogromne wyzwanie przed muzykami. Z efektami bywa różnie. Czasami są znakomite jak w przypadku „The Dark Side Of The Moon” Pink Floyd, „The Lamb Lies Down on Broadway” Genesis, czy też wkraczając w świat muzyki metalowej „The Perfect Element, part I” grupy Pain of Salvation. Bywają jednak często nijakie, jak w przypadku „Nostradamusa” Judasów czy wręcz po prostu słabe vide „Lulu” Lou Reeda i Metalliki.
Gdy więc w moje ręce przedpremierowo trafiła płyta wrocławskiej kapeli Neaghi „Whispers Of Wings” (album ukaże się na rynku 19.07.21 nakładem wytwórni Soliton) od początku miałem duże wątpliwości, czy porywanie się na concept album przez debiutujący na rynku zespół to dobry pomysł. W klimat albumu wprowadza nas krótkie intro, w którym na tle deszczu, dźwięków wiolonczeli oraz niepokojących odgłosów trzepotu skrzydeł, słyszymy recytację litanii przeciwko strachowi zaczerpniętej z „Diuny” Franka Herberta. Moje rozterki dotyczące concept albumu uleciały wraz z pierwszym utworem, który następuje po Intro czyli „Whisper of Your Wings”. Numer zaczyna się od mocnych, thrashowych riffów by przerodzić się w najwyższej klasy kompozycję prog metalową. Dzieje się tu naprawdę wiele, mocne riffy ustępują bardziej melancholijnym zagrywkom by ponownie uderzyć z pełną mocą. Kapitalna praca rytmicznych gitar uzupełniona o technicznie najwyższej klasy partie solowe, a także świetna sekcja rytmiczna stanowią o sile nie tylko tego utworu ale i całej płyty. Do tego jeszcze znakomity, mocny wokal z którego aż wylewają się emocje. Słychać w nich wściekłość, ból i rozpacz, które to uczucia idealnie pasują do warstwy tekstowej albumu. Partie charyzmatycznego wokalisty Levera to ogromny plus tej płyty, na tyle duży że gwarantują Neaghi oryginalność i rozpoznawalność na metalowej scenie.
A jeżeli już o stronie lirycznej mowa, to zatrzymam się przy niej, gdyż koncepcja „Whispers of Wings” opiera się właśnie na tekstach stanowiących jedną, zamkniętą historię. Dodam od razu, że tekstach z najwyższej półki, bardzo niepokojących, nie łatwych do zinterpretowania i przepełnionych mrokiem. To smutna, refleksyjna opowieść o rozpaczy, gniewie i bólu. Opowieść o miłości, samotności i bezsilności. To wędrówka po mrocznych zakamarkach świata pełnego obłudy i kłamstw, cierpienia i wszechobecnego zła. To także wędrówka w głąb ludzkiego umysłu, opowieść o powolnym wpadaniu w obłęd, żądzy zemsty i szaleństwie. W końcu opowieść o umieraniu i pojednaniu z Bogiem.
Sama historia która spowodowała, że zespół zdecydował się na taką formę debiutanckiego krążka jest na tyle poruszająca, że znając ją, już w momencie wciskania przycisku play w moim odtwarzaczu miałem ciarki na całym ciele. Niestety geneza concept albumu związana jest z osobistą tragedią jednego z członków zespołu Neaghi, dlatego też nie czuję się moralnie uprawniony aby zdradzić choć rąbka jej tajemnicy.
Wracając do muzyki, po znakomitym „Whisper of Your Wings” następuje singlowy „Painting a Dead Man’s Face Red”, który nie ukrywam jest jednym z moich faworytów na płycie. Wprawdzie początkowe riffy delikatnie przypominają te z poprzedniego utworu, jednak na pewno nie ma mowy tu o powielaniu pomysłów. Ten kawałek po prostu miażdży swoją potęgą, choć na swój sposób jest również przebojowy w dobrym tego słowa znaczeniu. Słuchając go, głowa sama idzie w ruch w rytm genialnej na całej płycie sekcji rytmicznej. Lukas i Wojbass stanowią niezwykle zgraną parę i bezwzględnie na ten moment są jedną z najlepszych metalowych sekcji w Polsce. Tytuł kolejnego utworu na płycie sugeruje ostrą jazdę i nie jest inaczej. W „Diabolical Mark” Neaghi nie bierze jeńców i tym razem nie bawi się w finezję i tworzenie nastroju. Jest szybko, krótko i konkretnie, a gitarowe solo potwierdza najwyższą klasę, jeśli chodzi o techniczny skill Michała Kaszczyszyna. „No Man’s Land” to z kolei najbardziej przebojowy numer na płycie, z pięknymi melodiami i harmoniami, a bluesowe, delikatne solo fantastycznie komponuje się na tle partii wiolonczel. Kolejne utwory w postaci „Cyclone of Lies”, „Demons Reborn” z niesamowitą partią solową w końcówce, „Ashes of Fear”, czy „The Awakening of Evil” z gościnnym udziałem wokalistki Margo z zespołu Moyra potwierdzają najwyższą klasę muzyków Neaghi, zaś „Angel of Darkness” choć kompozycyjnie nieco odstaje od reszty to z całą pewnością sprawdzi się podczas występów na żywo.
Dużą niespodziankę na plus stanowi na pewno gościnny udział w „State of Mind” Caleba Binghama. Były gitarzysta Five Finger Death Punch, a obecnie lider amerykańskiej Athanasii zagrał fenomenalne solo potwierdzając że jest wybitną osobowością na metalowej scenie.
Muzyki tworzonej przez Neaghi nie da się jednoznacznie zakwalifikować do konkretnego gatunku muzycznego. Jest tu sporo thrashu, czy też elementów metalu progresywnego. Słychać wpływy takich zespołów jak chociażby Death, Testament czy momentami Opeth, ale na tyle z umiarem żeby słuchacz nie miał wątpliwości, iż ma do czynienia z czymś niezwykle oryginalnym. Ja osobiście takie granie nazywam inteligentnym metalem dla wymagającego słuchacza. Partie solowe Michała Kaszczyszyna to absolutnie najwyższa klasa, dodatkowo są one umiejętnie wkomponowane w struktury utworów i z całą pewnością Neaghi nie popełnia błędów kapel mających w swoim składzie wybitnych gitarzystów. Pisząc o błędach mam tu na myśli często nachalne eksponowanie wirtuozerskich umiejętności kosztem odbioru muzyki jako całości. W przypadku „Whispers of Wings” wszystko jest dokładnie przemyślane i nie ma tu niepotrzebnych dźwięków i ozdobników.
Prawdziwą perełkę zespół zostawia na koniec. Zamykający album „The Last Redemption” to wybitna kompozycja z niezwykle poruszającym outro zagranym na pianinie (tu gościnnie Harsha Dasari) w tle deszczu przeradzającego się w burzę, stanowiącym codę i łączącym się w niezwykły sposób z intro albumu. Głównym pomysłodawcą tego utworu jeśli chodzi o stronę muzyczną jest pozostający w cieniu Michała, drugi z gitarzystów grupy - Adam Mickiewicz i za tą kompozycję należą mu się ogromne słowa uznania.
Wspomniany wcześniej Harsha Dasari to również producent „Whispers of Wings” i trzeba powiedzieć, że niezwykle dopracowane w każdym szczególe brzmienie jakie uzyskał, jest wręcz niesamowite i doskonale odzwierciedla zarówno najwyższej klasy techniczne umiejętności muzyków Neaghi, jak i mrok ich muzyki. Powiem więcej, debiut Neaghi to jak dla mnie najlepiej brzmiąca płyta polskiego zespołu metalowego od początku drugiej dekady XX wieku.
Podsumowując, „Whispers of Wings” to niezwykle udany album, o którym można powiedzieć wręcz jak o muzycznym arcydziele. Płyta, która zasługuje na uwagę, która mam wielką nadzieję będzie stanowiła przepustkę w drodze do światowej kariery, bo umiejętności, wrażliwości i oryginalnych pomysłów na pewno chłopakom z Neaghi nie brakuje.
Spis utworów:
01. Intro
02. Whisper Of Your Wings
03. Painting A Dead Man’s Face Red
04. Diabolical Mark
05. No Man’s Land
06. Cyclone Of Lies
07. Demons Reborn
08. Ashes Of Fear
09. The Awakening Of Evil
10. Angel Of Darkness
11. State Of Mind
12. The Last Redemption
Skład:
Lever – vocals
Michał Kaszczyszyn – lead&rhythm guitars
Adam Mickiewicz – rhythm guitars
Wojbass – bass
Łukasz „Lukas” Boratyn – drums
Ocena: 10/10
---
Szczepan Szczepański