Specjalnie dla portalu Szarpidrut.pl wywiad z Beatą Polak - ikoną polskiej perkusji.
- SZarpidrut 02 Wrz 2020
- podziel się
Beatko, nie da się ukryć, że jesteś postacią legendarną, właściwie każdy interesujący się polską muzyką rockową wie kim jest Beata Polak. Krótko mówiąc, dla wielu jesteś ikoną polskiej perkusji. Utarł się natomiast mit, że perkusja to instrument dla facetów. Pytanie więc, skąd u Ciebie ta pasja ? Wiem, że od dziecka chodziłaś do szkół muzycznych ale perkusja nie była chyba pierwszym instrumentem ? Kiedy więc zapadła decyzja że poświęcisz się bębnom i co nią kierowało ?
Podstawową szkołę muzyczną kończyłam na fortepianie, a w średniej szkole muzycznej byłam na rytmice. Jednak nauczyciel perkusji zobaczył jak pogrywam sobie na ksylofonie i posadził mnie przy werblu pokazując kilka ćwiczeń, po czym zaproponował, że udzieli mi kilku lekcji. Dyrektor szkoły przydzielił mi dodatkowy instrument – perkusję i razem z Tomkiem Goehsem (on po 6 latach, a ja po 2,5 roku) zdawaliśmy dyplom z perkusji klasycznej. Również w tym czasie szkolnym Tomek bardzo mnie motywował do pracy przy instrumencie. Gdy kończyłam rytmikę moja Pani od fortepianu zaproponowała, żebym zrobiła, obok rytmiki, również dyplom z fortepianu, ale wtedy przygotowywałam się też do dyplomu z perkusji i niestety siadły mi ręce (ścięgna), bo na dyplomie z fortepianu trzeba było zagrać etiudę oktawową, która była bardzo mordercza dla rąk przesilonych również ćwiczeniami perkusyjnymi... i musiałam wybrać: fortepian czy perkusja...więc wybrałam perkusję. Później były studia z perkusji klasycznej i wtedy dość dużo ćwiczyłam na zestawie. Miałam wówczas kapelę Syndicate, która zadebiutowała na Rockowych Walentynkach w poznańskiej Arenie.
Apropos studiów z perkusji klasycznej, na pewno znacząco wpłynęły na Twoje postrzeganie instrumentu, technikę gry czy też ogólnie teorię muzyki. Pytanie, czy Twój styl gry wynika z inspiracji jakimś konkretnym/konkretnymi perkusistami? I jaki wpływ na Twoją grę mieli Twoi nauczyciele, którego z nich cenisz najbardziej?
Pierwszym moim nauczycielem perkusji był Zbyszek Łowżył, który miał aspiracje przygotować mnie do eksternistycznego dyplomu szkoły średniej z perkusji po 2,5 roku nauki, a na studiach miałam z nim zestaw jazzowy i myślę, że jemu zawdzięczam najwięcej, bo on uczył mnie bycia muzykiem, a
nie tylko perkusistą-technikiem. Sam był pianistą jazzowym i stawiał na muzykalność, gdyż uważał, że technikę zawsze można zrobić. Dużą rolę odegrał w mojej grze Tomek Goehs, który posadził mnie za zestawem i motywował mnie do ćwiczenia mówiąc, że talent to tylko 10%, a praca przy instrumencie to 90%. To dzięki niemu skupiałam się na tym, by stopa i werbel były mocno osadzoną podstawą gry i myślę, że tego oczekiwali od bębniarza muzycy Wolf Spidera. Grania na podwójnej stopie uczyłam się słuchając perkusisty Pantery – Vinniego Paula. Natomiast swoją grą oczarował mnie Danny Carey z zespołu Tool.
Jako fachowca zapytam Cię, jak to jest z tym Larsem Ulrichem. Od dłuższego czasu panuje wręcz moda na wyśmiewanie jego umiejętności.
Rzeczywiście wiele osób wyśmiewa umiejętności Larsa jakie reprezentuje na dziś, ale ja uważam, że tu nie ma co obśmiewać. Lars jest bębniarzem ze światowej topowej kapeli i nawet gdyby było milion bębniarzy, którzy zagraliby lepiej od niego, to nic to nie znaczy, bo to właśnie Lars, od lat stanowi skład Metalliki i to on gra wielkie koncerty i wydaje płyty. Wiele jest świetnych kapel, w których nie każdy jest wirtuozem swojego instrumentu, ale w całości stanowią świetny team, który bardzo dobrze rozumie się muzycznie i są przede wszystkim kumplami, a to ma ogromny wpływ na to co wspólnie tworzą. Poza tym, na pierwszych płytach Lars świetnie sobie radził i był wzorem dla wielu bębniarzy, dziś ma już swoje lata i nie musi się popisywać na bębnach, a na to co obecnie gra Metallica umiejętności Larsa są wystarczające.
Wyobraźmy sobie, że możesz zmontować skład marzeń. Ty obsadzasz bębny, kogo bierzesz na bas, gitary i wokal ?
Pewnie cię rozczaruję, że nie odpowiem na to pytanie tak jak byś chciał, ale skład z jakim obecnie gram w Wolf Spiderze - z Mańkoverem, Marysiem i Jaśkiem - bardzo mi odpowiada i nie mam nawet pomysłu na to z kim innym chciałabym grać (śmiech).
Zupełnie nie jestem rozczarowany Twoją odpowiedzią, wręcz przeciwnie, dowodzi to że w Wolf Spider panuje świetna atmosfera i łączy Was niesamowita chemia. A skoro już o Wilczym mowa, do Wolf Spider dołączyłaś po reaktywacji zespołu w 2011, zauważyłem że na koncertach numery, które nagrywane były jeszcze za czasów Tomka Goehsa, grasz nieco inaczej, tzn nie tylko powtarzasz to co wymyślił Tomek, ale dodajesz coś od siebie. Mam rację, czy to tylko moje wrażenie ?
Grając z Mańkoverem w zespole, który jest „aptekarzem”, jeśli chodzi o grę, nie sposób grać po swojemu (śmiech). Po reaktywacji najpierw uczyłam się starych utworów, więc to co było nagrane przez Tomka G. musiało być tak samo odtworzone, gdyż partie bębnów układali gitarzyści – Mańkover i Jeff – i oni byli wyznacznikiem tego, jak coś trzeba było zagrać. Po pierwszej próbie byłam załamana, bo wyuczyłam się utworów z pierwszej płyty Wilczego Pająka tak jak to słyszałam na nagraniu, a okazało się, że w oryginale jest inaczej, tylko zostało źle nagrane. Czasem uda mi się przemycić coś swojego, ale ogólny zarys musi pozostać ten sam. Łatwiej jest z utworami, które już sama nagrywałam, bo mimo że Mańkover miał już cały zarys bębnów w głowie, a potem w nutach, to dyskutowaliśmy i przegrywaliśmy te partie, by osiągnąć najlepsze rozwiązanie, i tu już miałam więcej dowolności. Jednak w tych starych utworach czasem musiałam zagrać coś po swojemu, aby wynikało to z moich naturalnych ruchów, ale to są chyba niuanse.
Fot. MNTS Łukasz Miętka
Wiem, że pracujecie nad utworami na nową płytę Wolf Spider, stąd też pytanie w jaki sposób one powstają i najważniejsze, czy jest szansa na nowe wydawnictwo jeszcze w tym roku ?
Utwory powstają w głowie Mańkovera, który przynosi je na próbę i je gramy. Nauka idzie szybko, bo ja, zgodnie z moim życzeniem, dostaję nuty, więc nie tracimy czasu na „gębowanie” - tu tu ta ta - i pokazywanie sobie jak co zagrać, tylko od razu gramy jak trzeba. Potem kilka uwag na temat wykonawstwa zapisu nutowego, który zrobiony jest co najmniej na 3 ręce i 2 nogi ( a ja mam tylko dwie (śmiech), wzrost adrenaliny i wymiana kilku ostrych zdań, po których dochodzimy do jakiegoś konsensusu... Nagrałam już bębny do 7 utworów, są też nagrane basy. We wrześniu dogram jeszcze 2 utwory, które już mieliśmy okazję zaprezentować w reportażu dla TVP3 Poznań i będzie cała płyta. Jeśli chłopaki uwiną się z gitarami i wokalami, to możliwe, że na Gwiazdkę będzie można ją dać komuś w prezencie...
Świetna wiadomość, czekam więc z niecierpliwością. Grając koncerty zwiedziłaś niemal cały świat, najbardziej ciekawi mnie reakcja na waszą muzę fanów z Chin, gdzie grałaś trasę z Wolf Spider. Podczas trasy tamże, udało Ci się porozmawiać z tamtejszymi fanami, poznać ich kulturę itp. ?
W Chinach to był jakiś total ... reakcja Chińczyków na naszych koncertach to było wielkie zaskoczenie – oni szaleli, a nawet śpiewali teksty utworów. Specjalnie na tę trasę zrobiliśmy „Zemstę mściciela” po chińsku (śmiech). Byliśmy w Chinach 12 dni i zagraliśmy 10 koncertów, w tym jeden na 3 dniowym Zhenjiang International Music Festival oraz w Szanghaju na festiwalu kapel azjatyckich Asia Metal Festival- jako gość specjalny. Po koncertach zawsze mieliśmy spotkania towarzyskie przy piwie i kolacji, i to był wspaniale spędzony czas. Byliśmy traktowani jak europejskie gwiazdy metalu – przyjeżdżały po nas auta i odwoziły do hotelu lub na próbę czy koncert, mieszkaliśmy w najlepszych hotelach, mieliśmy chińską road manager, która o wszystko zabiegała. Mieliśmy zapewnione instrumenty i wzmacniacze, a nawet gitary zapewnił nam organizator trasy. To był naprawdę wspaniały czas ...
Jak łączysz granie z byciem mamą ? Oczywiście teraz koncertów jest znacznie mniej, ale kilka lat temu - w czasach Armii czy 2TM23 chyba nie łatwo było to pogodzić ? Co na to Twój mąż,
czy zawsze Cię wspierał ?
Jestem rozwiedziona i od 9 lat jestem sama z trzema synami (11,14 i 16 lat). Mój mąż nie tylko nie wspierał mnie w mojej pracy i pasji, ale wręcz utrudniał mi tę pracę, choć pobraliśmy się, gdy ja grałam w kilku zespołach, a on zapewniał o swojej aprobacie dla mojego zawodu. I tak naprawdę wiedział czym się zajmuję na co dzień, a wręcz wtedy mu to imponowało. W pierwszym roku małżeństwa zrezygnowałam z Armii, bo tego chciał mój mąż. Później były następne żądania i sprzedawanie potajemnie moich instrumentów. Z wielu propozycji rezygnowałam, bo nie mając wsparcia w mężu nie zawsze mogłam zostawiać dzieci ... ale pomagali koledzy z zespołu i np. Litza dał nam (mnie i Angelice i naszym małym synkom) auto żebyśmy mogły pojechać z dziećmi na akustyczną trasę koncertową zespołu 2Tm2,3. Innym razem Budzy zaproponował mi granie ze sobą w Zakopanem, na które mogłam zabrać dzieci i opiekunkę. Poza tym era tras koncertowych już dawno się skończyła, więc wyjazdy na pojedyncze koncerty nigdy nie były problemem. Problemem był kto inny.
Rozumiem, że rodzina dla Ciebie jest ważna ?
Jak już wcześniej wspomniałam, od wielu lat nie mam męża, ale rodzina dla mnie jest bardzo ważna. Dla rodziny wiele razy rezygnowałam z mojej kariery, bo w ciągu 5 lat urodziłam 3 synów, którymi trzeba było się opiekować (4 lata na urlopie wychowawczym), odwozić do przedszkola, szkoły, gotować obiady, prowadzić dom i jeszcze pracować – uczę perkusji w szkole muzycznej.
Lubię święta, bo oprócz mnie i moich synów, jest moja córka z rodziną, moja mama i zawsze są jacyś goście, gdyż mój dom jest domem otwartym. Lubię spotkania rodzinne. Zawsze obchodzimy urodziny każdego członka rodziny. Ostatnio potajemnie zorganizowałam mojemu synowi 16 urodziny zapraszając ok.20 jego znajomych, o czym nie wiedział – była niezła impreza – jedzenie, granie na instrumentach i śpiewy, granie w różne gry towarzyskie, a nawet gry sportowe i na koniec ognisko. Młodzi bawili się do nocy, a co niektórzy zostali nawet do rana (śmiech). Lubię dom. Jestem domatorem, choć wciąż siedzi we mnie taki pozytywny wariat (śmiech). Mam nadzieję, że spotkam jeszcze kiedyś człowieka, który zaakceptuje moją rzeczywistość i będzie stanowił z nami rodzinę.
Rozmawialiśmy o rodzinie, pozwolisz, że poruszę teraz równie ważny temat. W dzisiejszych czasach wielu ludzi odwraca się od Boga, wielu wstydzi się przyznać do wiary w Niego. Ty od dawna nie boisz się mówić o swojej wierze. Jak ważny jest dla Ciebie Bóg, czy czujesz jego obecność ?
Wielu ludzi myli wiarę w Boga z klerykalizmem i widząc grzechy kleru odwraca się od Kościoła i Boga. Ja wiele lat byłam poza Kościołem, ale spotkałam Chrystusa w faktach mojego życia i mam to doświadczenie, że Bóg nie gorszy się mną, gdy upadam, ale daje mi wciąż łaskę, by z tych upadków wstawać. Bóg nie kocha naszych grzechów, ale naprawdę Bóg kocha grzesznika ... i ja tego doświadczam wciąż na nowo. Jestem we wspólnocie Drogi Neokatechumenalnej już ponad 20 lat i czuję, że tu jest moje miejsce. Jest to droga wtajemniczenia chrześcijańskiego. Eucharystia, liturgia Słowa i wspólnota - to trójnóg, który prowadzi do Zbawienia. Wciąż się potykam jak ślepiec i wciąż sobą gorszę, ale jest nadzieja, bo Chrystus się nie gorszy ...
Piękne słowa, które zapewne zdziwią wielu, gdyż jesteś mocno kojarzona z metalową muzą. A jeśli już o muzyce mowa, czego prywatnie słucha Beata Polak ?
Z tym słuchaniem dziś to nie ma szaleństw. Kiedyś słuchałam bardzo dużo – od klasyki przez jazz po metal, a dziś słucham głównie jak jeżdżę rowerem. Wtedy włączam np. Dream Theater albo Devina Townsenda czy Leprous. Czasem Petera Gabriela albo Marillion, ostatnio wróciłam do przeszłości i słuchałam Cocteau Twins i Joy Division albo Chicka Corea i Pata Metheny’ego ... i tak mogłabym
długo wymieniać (śmiech).
Fot. Maciej Lipiński
Masz w swoim dorobku pokaźną dyskografię. Którą płytę, na której miałaś przyjemność grać cenisz najbardziej ?
Bardzo lubię płyty koncertowe, bo tam jest cała prawda o mojej grze (śmiech). Dlatego bardzo lubię podwójny album koncertowy „Soul Side Story” Armii, akustyczny album koncertowy „Koncert w teatrze” zespołu 2Tm2,3 - tu obstawiam cały arsenał instrumentów perkusyjnych, a na zestawie gra ś.p. Stopka - Piotr Żyżelewicz. Najnowszy album koncertowy „Słowo” zespołu 2Tm2,3. Jestem dumna z płyty „V” Wolf Spidera, bo to była dla mnie trudna szkoła gry.
I mój nowy nabytek z zeszłego roku to płyta koncertowa DVD z norweskim wokalistą JORN.
Jak doszło do twojej współpracy z Jornem Lande ? W Norwegii to postać kultowa.
Otrzymałam na maila wiadomość po angielsku. Uznałam, że to jakiś spam i od razu usunęłam nie czytając. Później dostałam wiadomość na facebooku i ją też zignorowałam, ponieważ dostaję wiele "zaczepek" po angielsku od rożnych osób. Ale jak dostałam sms-a to zaczęłam go w końcu czytać i okazało się, ze to Jorn, który szukał ze mną kontaktu i pisał do mnie maila i na fb (śmiech). JORN przedstawił się kim jest, ile wydal płyt i zapytał czy zechciałabym z nim grać. Pisał, że generalnie nie gra koncertów, ale w najbliższym czasie będą dwa, w Mediolanie i w Ruse, a bębniarz, który z nim nagrywał ostatnie płyty nie może zagrać tego w Bułgarii, wiec uznał, ze lepiej zrobić próby i zagrać te 2 koncerty z jednym bębniarzem, niż dzielić to na dwóch. Dlatego też zaprosił mnie na te
koncerty... 2 razy jeździłam do Norwegii na kilkudniowe próby, które odbywały się u przemiłego Josteina, współwłaściciela klubu Metal Oak Club. Miłą niespodzianką było, że techniczny Jorna to John, który jest również technicznym zespołu Dimmu Borgir z naszym rodzimym bębniarzem Darayem, który był gotowy pożyczyć mi swoje bębny, gdyby był jakiś problem na miejscu. Zagraliśmy te 2 koncerty, z których ten w Mediolanie nagrywany był na wiele kamer i powstało DVD i Blue-ray, dzięki czemu mam wspaniałą pamiątkę Na koniec musze dodać, że ja słabo znam angielski, więc to, że się zgodziłam na tę współpracę było pewnego rodzaju szaleństwem, ale to jest właśnie ten "wariat", który siedzi we mnie i wypycha mnie do nowych wyzwań (śmiech)
A jeśli już mowa o dość nieoczekiwanych projektach, powiedz jak doszło do Twojej współpracy z Marylą Rodowicz ?
Maryla zawsze marzyła o żeńskim składzie swojego zespołu. Nigdy do tego nie doszło, ale gdy producent jej płyty „Przed zakrętem” zadzwonił do mnie i zaproponował nagranie następnego dnia kilku piosenek na płytę Maryli, to w swym szaleństwie zgodziłam się i jeszcze tego samego dnia pojechałam do studia w Izabelinie. W nocy posłuchałam piosenek, a od rana zaczęłam nagrania. Później Maryla zaprosiła mnie do teledysków, które realizowaliśmy w Telewizji Wrocław i do stałej współpracy, która miała mieć swój debiut na żywo podczas koncertu w cyrku realizowanego przez TVP na święta. I podczas tego koncertu mieliśmy wykonać nową płytę Maryli, do której nagrywałam piosenki. Ale ostatecznie do tego nie doszło, ponieważ w międzyczasie wpadł Maryli bankiet do zagrania, który miał się odbyć za 4 dni, a ja właśnie wyjeżdżałam na koncerty z Armią i 2Tm2,3 i nie było możliwości, abym się do niego przygotowała, gdyż na bankietach Maryla grała cały przekrój swojej twórczości, której nie byłabym w stanie opanować w jeden dzień. Wówczas Maryla musiała przeprosić swojego perkusistę, którego wcześniej zwolniła i nadal z nim pracować. A dla mnie było to dobre rozwiązanie, bo jak się okazało Maryla wymagała wyłączności, a ja nie chciałam rezygnować z Armii, 2Tm2,3 i Syndicate.
Współpracowałaś również z Glacą, jedną z największych osobowości w polskiej muzyce rockowej, różne opinie na jego temat słyszałem. Jak wspominasz wspólne granie ze Sweet Noise ?
Granie w Sweet Noise było bardzo przyjemne. Zawsze było wesoło w podróży. Grałam z nimi pół roku na zastępstwie za bębniarza, który podobno nagle zniknął. Po nagraniu z nimi maxi singla „Getto” na Zachód, Glaca zaproponował mi granie ze Sweet Noise na stałe, ale warunkiem było zrezygnowanie z gry w moim zespole Syndicate, więc nie mogłam się na to zgodzić. Glaca zawsze miał dar do wykorzystywania ludzi dla własnych celów, dlatego nigdy nie przekonywało mnie jego obnoszenie się z hasłami o godności. Poza tym Glaca zawsze miał przerośnięte ego, a tak naprawdę zespół wykreowała i wypromowała managerka Sylwia Lato.
Fot. MNTS Łukasz Miętka
W 2010 roku wystąpiłaś w filmie Tomka Budzyńskiego "Podróż na wschód", jak wspominasz tamtą produkcję ? Miałaś inne propozycje ról filmowych ?
Innych propozycji filmowych nie miałam, natomiast film „Podróż na wschód” to była wielka przygoda. Film oparty jest na opowiadaniu Stefana Grabińskiego „Maszynista Grot”, a inspiracją do jego powstania było 25-lecie zespołu ARMIA, dlatego też wystąpili w nim byli i obecni członkowie zespołu, którzy grali samych siebie - w różnych momentach wcielając się w postaci z noweli Grabińskiego. Ale pikanterii dodawali też chłopaki z Mumio. To było mega wydarzenie. Wiele razy miałam wrażenie, że akcja jest improwizowana. Grałam tam siebie, ale też kasjerkę biletową na stacji PKP. Poza tym dużym przeżyciem było spotkanie tak wielu muzyków Armii w jednej produkcji. Dla mnie niesamowitą sceną była akcja w przedziale, w którym spotkało się 3 perkusistów Armii – czyli Stopa, Krzyżyk i ja, i tłumaczyliśmy sobie jak graliśmy utwór „Światło”. Jest to też jedno z ostatnich nagrań filmowych legendarnego perkusisty - Piotra „Stopy” Żyżelewicza.
Na koniec zapytam Cię o Twoje pozamuzyczne pasje.
Kiedyś jeździłam dużo na rolkach. Dziś jeżdżę dużo na rowerze, czasem uprawiam nordic walking i chodzę na treningi fitness. Lubię dom i lubię robić wszystko przy domu – nawet prace techniczne jak np. zabudowa wiaty, czy sadzenie krzaczków i kwiatków. Mam dużo narzędzi dzięki którym czuję się niezależna w wielu pracach. Ostatnio dostałam na urodziny młot pneumatyczny Bosha, bo moja wiertarka udarowa nie dawała rady w wierceniu w bruku i to był genialny prezent (śmiech). Marzy mi się jeszcze stół z piłą tarczową i miejsce na warsztat (śmiech).
Wielkie dzięki za rozmowę i oczywiście życzę Ci samych sukcesów muzycznych a także wiele szczęścia w życiu prywatnym.
Również dziękuję i przy okazji pozdrawiam wszystkich czytelników Szarpidruta.
Dla Szarpidrut Pl z Beatą Polak rozmawiał Szczepan Szczepański