„XXI wiek to doba internetu. Nie uciekniesz przed faktem, że płyta którą wydajesz w końcu znajdzie się w internecie. Można jedynie się temu poddać i przywyknąć do tego, bo tak już chyba będzie. Pamiętam jak dziś moje zdziwienie, jak w roku 2010 z Calm Hatchery wydawaliśmy pierwszy album dla Selfmadegod Records i płyta była dostępna na torrentach już tydzień przed premierą. Z tym nie wygrasz, zatem lepiej w to po prostu iść” – ostatni album The Black Thunder zatytułowany „Visions In Black” już od jakiegoś czasu „buja się” po Sieci. A zespoół zdradza, że wchodzi do studia, by nagrać kolejny. My pozostajemy jednak jeszcze chwilę przy poprzedniej płycie, zbyt mało w naszej opinii odkrytej.
„Visions in Black” to rewelacyjne wydawnictwo. Z jakim odbiorem tego materiału się spotykacie? Co według Was jest jego najmocniejszą stroną?
Wielkie dzięki! Na prawdę miło to słyszeć. Co do "rewelacyjności" to może nie do końca, bo zawsze można coś zrobić lepiej (bynajmniej ja czuję tak po każdym nagraniu), natomiast sam odbiór materiału jest bardzo pozytywny. Nagrywając po tak długim czasie istnienia pierwszy oficjalny album nie mieliśmy żadnych oczekiwań. Chcieliśmy zamknąć pewien etap w zespole na który składała się masa kompozycji z pewnego okresu istnienia kapeli. Udało się do wszystko zebrać, złożyć w jakaś spójną całość, nagrać i co najważniejsze wydać ( tu ogromna piona dla Grześka z Green Lungs Records za całość). Zatem dla nas to swoiste odcięcie pępowiny z jakiegoś okresu i tą płytą zaczynamy tak naprawdę rozdział o nazwie The Black Thunder. Zasadniczo jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego, czyli finalnej postaci opakowanej, zafoliowanej już płyty. Wszystko się trzyma kupy, taki był zamiar i skoro takie są opinie to chyba tak też wyszło. Ciężko mówić mi o mocnych stronach bo zazwyczaj do tego co robię, robimy podchodzę mocno krytycznie. Na pewno nie chciałbym oceniać i mówić to jest dobre, to jest fajne bo nie o to moim zdaniem chodzi. Każdy ma swój gust, swoje ucho i swoją estetykę muzyczną. Albo coś co słuchasz do ciebie trafia albo nie, kropka. Niech słuchacz oceni czy to jest dobre, jeżeli tak niech kupi płytę, niech przyjdzie na koncert. Jeżeli nie, niech nie słucha. Nam na koncertach gra się te numery dobrze, a czy dobrze się słucha - trzeba sprawdzić. Jedyne co mogę powiedzieć o tym wydawnictwie to fakt, że nagranie jest świadome i pokazuje nas jako zespół z okresu ostatnich 3,4 lat. Zapraszam do słuchania.
Czym jest projekt Green Lungs?
Green Lungs Records to mała wytwórnia którą prowadzi Grzesiek perkusista Moaft. Świetny gość, świetny bębniarz i mega fan dobrej muzy. Wszystkie kapele które zbiera Green Lungs w swoim katalogu są na swój sposób oryginalne i mają to "coś" (oczywiście nie mówię tu o nas bo nie mi to oceniać). Ponadto, świetnie wydane, oprawione, opatrzone bardzo dobrą robotą graficzną za którą stoi Muzykografika. Nie wiem co można chcieć więcej od płyt, tu wszystko się zgadza. Zapraszam na sklep www.greenlungs.pl można zweryfikować moje słowa.
Niedawno zdecydowaliście się nową płytę w całości udostępnić na YT. Dlaczego?
XXI wiek to doba internetu. Nie uciekniesz przed faktem, że płyta którą wydajesz w końcu znajdzie się w internecie. Można jedynie się temu poddać i przywyknąć do tego, bo tak już chyba będzie. Pamiętam jak dziś moje zdziwienie, jak w roku 2010 z Calm Hatchery wydawaliśmy pierwszy album dla Selfmadegod Records i płyta była dostępna na torrentach już tydzień przed premierą. Z tym nie wygrasz, zatem lepiej w to po prostu iść. Myślę, że fizyczne posiadanie płyt ostatnimi czasy trochę wraca do łask i jeżeli wrzucisz materiał do internetu to wcale nie musi się równać to z faktem, że nikt nie kupi twojej płyty. Mówimy oczywiście o zespołach które nie starają się o platynę i siedzą w tym szeroko pojętym undergroundzie. Ja sam jestem przykładem typa kupującego płyty wtórnie, tzn. że rzadko biorę coś czego nie znam a często coś co mam już mocno przeorane. Reasumując, płyta poszła na youtube nie tylko nasz, bo udostępniło ją jeszcze kilka kanałów tematycznych, chodzi o dotarcie do ludzi, pokazanie, że jest gdzieś w północnej Polsce taki zespół który właśnie tą płytą zaczyna i otwiera książkę zatytułowaną TBT. Może przy okazji któraś z osób słuchających płyty na youtube stwierdzi, że chce mieć ja w swoim zbiorze ?
Jak udało Wam się dostać na InterTony Festiwal 2018?
Michał jeden z organizatorów zaprosił nas w grudniu do Chojnic na koncert z Belzebong. Po koncercie zapytał czy nie chcielibyśmy grać na festiwalu. Chcieliśmy.
Czy można bez naciągania powiedzieć, że The Black Thunder kończy w przyszłym roku 10 lat? Jeśli tak, planujecie coś z tej okazji?
To jest trochę śmieszne bo faktycznie, patrząc na oś czasu kończymy 10 lat i jest to fakt. Natomiast wewnętrznie w zespole, czujemy jakbyśmy dopiero zaczynali. Jakby ta płyta była właśnie takim początkiem, startem, białą kartką. Poniekąd, w naszym odczuciu dopiero zaczęliśmy. Zakończyliśmy perturbacje składowe, uczenie się siebie i załapaliśmy świadomość tego co i jak gramy. Na pewno nie planujemy 10 lecia. Po pierwsze, tak jak pisałem, zupełnie tego nie czujemy. Po drugie 10-lecia robią i powinny robić zespoły z dorobkiem, które faktycznie czują, że warto zrobić tego typu imprezę. My dorobku nie mamy, nie czujemy tego i jesteśmy wrogami robienia sztucznych, szumnych koncertów na Xlecie zespołów których nikt nie zna. Ejmen.
Jakie refleksja Was nachodzą, gdy pomyślicie sobie o tym, gdzie byliście 10 lat temu i gdzie jesteście obecnie?
Wiesz co 10 lat temu byliśmy w dupie. Na prawdę. Nie chodzi tu o koncerty, jakie i z kim zagraliśmy bo wcale super dużo tego nie było, ale byliśmy dupie w kwestii szeroko pojętej świadomości muzycznej. Obecnie wiemy, co grać, jak grać, jak nagrać, jak się przygotować, jak chcemy brzmieć i czego nie robić, żeby pewne rzeczy sobie po prostu ułatwić. Kiedyś tego nie wiedzieliśmy. Myślę, że to naturalne zwłaszcza gdy nie jesteś profesjonalnym muzykiem, że sporo czasu zajmuje ci dojście właśnie do "tych" rzeczy. Oczywiście my ciągle do nich dochodzimy, ale myślę, że w tym minionym okresie chodziło właśnie o to, żeby się nauczyć. Sporo zespołów, nawet kilka znam, odpada właśnie na tym etapie. My idziemy dalej i myślę, że będzie tylko lepiej.
Jak wyglądają plany The Black Thunder na resztę 2018?
Wchodzimy do studia aby nagrać kolejny album. Tak wiem, że brzmi to absurdalnie biorąc pod uwagę fakt, że 10 lat trzeba było czekać na pierwszy ale tak jak mówiłem, to był czas na naukę. Odrobiliśmy lekcje, zamknęliśmy rozdział i chcemy nagrać kolejna płytą. Płytę, która będzie bardziej oddawała to jacy jesteśmy teraz, będzie więcej mroku, mniej wesołych melodyjek specjalnie dla pana z rogami.
Gdzie widzicie siebie za 10 lat? ;)
Nie mam pojęcia. Chcemy grać koncerty i jeżeli głowa i wena pozwoli nagrywać kolejne płyty. Po to żyjemy, po to gramy. Nie mamy żadnych oczekiwań i nic nas nie ogranicza - chcemy grać metal.
Dziękujemy za rozmowę.
Również bardzo dziękuję! Chodźcie na koncerty, kupujcie płyty! COYG!