Na początek banalne pytanie. Skąd nazwa zespołu?
Paweł: Na to pytanie najlepiej odpowiedzą Kamil i Karina. ;)
Karina: Nazwa wzięła się od piosenki „The White Stripes” zespołu Hotel Yorba. Podobny pomysł miała też Lady Gaga z „Radio Ga Ga” Queen. ;)
Kamil: Z tego co pamiętam nazwa została wymyślona przez Karinę. :P Miała być dźwięczna i z niczym się nie kojarzyć, tak by rozpoznawalność była naszą zasługą.
Jak zwalczacie stres i czy w ogóle stresujecie się przed występem?
Paweł: Myślę, że stres dopada każdego w mniejszym lub większym stopniu. U mnie pojawia się przed każdym występem… Jak sobie z nim radzę? Biorę gitarę do ręki i robię rozgrzewkę.
Karina: Stres związany jest zwykle z kwestiami organizacyjnymi i technicznymi. Kiedy jesteśmy na miejscu i wiemy, że wszystko jest gotowe – stres mija. Zastępuje go raczej podekscytowanie i gotowość do grania. Gitara w łapki i na scenę.
Kamil: Ja tak naprawdę stresuję się tylko nowymi kawałkami. Pytanie czym dla muzyka jest stres? Chyba nigdy czymś paraliżującym, bo inaczej nie stałby na scenie i nie wydurniał dla setki osób. Jeśli natomiast uważamy, że stres odpowiada za ten lekki dreszczyk emocji i szybsze tętno, to moim zdaniem zwalczanie go jest bez sensu. Po to właśnie wychodzę na scenę. Chcę poczuć lekki szum w uszach i przyspieszone bicie serca.
Jak zaczęła się wasza kariera muzyczna?
Paweł: Kariera pewnie dopiero przed nami, ale sporo ułatwiło nam zarejestrowanie EP-ki. Zarobiliśmy na nią zapewniając oprawę muzyczną przedstawienia z okazji 100 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Wystąpiliśmy razem z wrzesińskim Teatrem Otczapy.
Karina: Próby w garażu, wrzesińskim WOK-u, świetlicach i na podwórkach. Gdy poczuliśmy się pewnie ze sobą i swoim materiałem, wyszliśmy do ludzi i tak się zaczęło.
Kamil: Tak jak mówi Paweł – szansa jaką dała nam Pani Górczyńska, scementowała ten zespół. To bardzo ważne żeby na samym początku ktoś zainwestował czas i pieniądze w taki projekt. To dało nam pewność, że jesteśmy traktowani poważnie jako muzycy. Dało też motywację do dalszych działań.
Czym zajmujecie się oprócz muzyki?
Paweł: Pracujemy jak Pan Bóg przykazał.
Karina: Praca, praca. Docelowo praca i muzyka mają być tym samym.
Kamil: Jeśli pytasz o to czy na życie zarabiamy muzyką – to nie. Każdy z nas traktuje granie jako dodatek do własnej rzeczywistości.
Kto stworzył zespół?
Paweł: Razem z Kamilem wracaliśmy z imprezy i w trakcie rozmowy wyszło, że on pisze teksty. Odpaliłem więc moje zarysy, nagrane wcześniej z basistą Tomkiem (który przez chwilę był basistą Yorby, a obecnie gra w zespole Gra Sów). Stwierdziliśmy, że jest sens spróbować zdziałać coś razem… i tak działamy nadal.
Karina: Paweł i Kamil, którzy lepiej opowiedzą tę historię.
Kamil: Paweł jest osobą, która jak już coś planuje – zaczyna to realizować. W momencie gdy go poznałem było to dla mnie coś nowego. Parę dobrych lat temu miałem swój stary zespół, który miał potencjał, ale wiecznie komuś coś przeszkadzało żeby się spotkać. A z Pawłem? Od pierwszej wzmianki do pierwszej próby nie wiem czy minęły 2 tygodnie. Kto próbował zrobić zespół od zera ten wie, jak krótki jest to termin.
Jakie macie najlepsze wspomnienia koncertowe?
Paweł: Hmm… Uwielbiam każdy moment, kiedy ludzie śpiewają razem z nami.
Karina: Każdy koncert, gdzie czuliśmy luz i zabawę ze wspólnego grania i jakąś więź z ludźmi pod sceną. Takie występy długo się pamięta.
Kamil: Taaak, przyłączam się do zdania Pawła. Zdecydowanie jesteśmy zespołem, który energię czerpie z tego co dzieje się pod sceną. Dlatego najlepsze koncerty to te, gdzie było dużo ludzi i chęć interakcji. Za taki koncert uważam między innymi support zespołu Happysad. Ludzie praktycznie nie znający naszych utworów pod koniec koncertu śpiewali z nami refreny, to było mega.
Skąd czerpiecie inspiracje przy pisaniu piosenek?
Paweł: Temat rzeka i reguły brak w moim przypadku. Np. utwór „Owce” napisałem będąc pod ogromnym wrażeniem „The Pretender” Foo Fighters. „Miłość?” to już „Malowany ptak” Dżemu. Kiedy miałem trochę gorszy czas w życiu – powstała „Furia…”, której tytuł roboczy to „Mess (in my head)”. Jednak zdecydowana większość utworów powstała w wyniku nagłego natchnienia, kiedy to siadam z gitarą w ręce i wypuszczam po trzy zarysy w ciągu godziny. Dalej to wszystko trafia do Kamila i…
Kamil: Paweł wręcz zarzuca nas pomysłami. Karina ostatnio też ujawniła kilka swoich genialnych riffów na naszej prywatnej grupie. Mam ten komfort jako wokalista i tekściarz, że nie muszę pisać do czegoś czego nie czuję. Zazwyczaj jest tak, że chodzę do pracy ze słuchawkami na uszach i próbuję się wsłuchać, czy to co gitarzyści podesłali opowiada mi pewną historię… nie wiem jak to lepiej ująć. Pewne melodie od razu chcą coś opowiedzieć. Gdy to nastąpi złożenie fraz i rymów to już prosta sprawa.
Karina: Partie solowe zazwyczaj powstają na końcu, gdy Kamil ułoży swoje partie. Staram się, żeby gitara prowadząca uzupełniała linię wokalu, więc zwykle jest to już ostatnie dopięcie utworu. Przy świetnych pomysłach chłopaków inspiracja rzadko strzela focha.
Z jakim zespołem najchętniej zagralibyście na festiwalu?
Paweł: Domyślam się, że chodzi o pierwszą ligę? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem… Hmm… Chciałbym doczekać takiego dnia, kiedy to inni będą nas wymieniać w gronie zespołów, z którymi chcieliby grać.
Karina: Jak najbardziej Coma, 100%. Marzyć zawsze można.
Kamil: Oooo! Ja miałem od lat wielkie marzenie żeby na jednej scenie spotkać się z Comą. Myślę, że Karina mnie poprze. Niestety Yorba powstała zdecydowanie za późno.
Jakie jest wasze zdanie na temat kondycji muzyki rockowej, metalowej w Polsce? Co ewentualnie chcielibyście zmienić?
Paweł: Patrząc na ilość i jakość zespołów, chociażby tutaj, na Szarpidrut.pl uważam, że jest bardzo dobrze. Martwi tylko to, że niewiele zespołów otrzymuje wsparcie i ma okazję pokazać się szerszej publiczności. Sami też próbowaliśmy wywalczyć wsparcie w rodzinnym mieście. Udało się nawiązać współpracę z lokalną stacją radiową. Natomiast włodarze i instytucje powołane de facto do wspierania kultury, wolą zapraszać „gwiazdy”, niż korzystać z własnych zasobów.
Karina: Rock i metal od dawna stoją tu bardzo dobrze i nie dadzą się zamknąć do szafy. Pozytywnym odkryciem było dla mnie ostatnio poznanie mnóstwa świetnych lokalnych zespołów. W moim idealnym świecie młode zespoły miałyby tyle możliwości przebicia się i grania w różnych miejscach, że każdy mógłby poznać ich potencjał. Współpraca i wzajemne wsparcie, bez sztucznego nakręcania rywalizacji.
Kamil: Jest dużo gorzkiej prawdy w tym co mówi Paweł. Żyjemy w czasach gdzie jest naprawdę mało osób, które są w stanie zaryzykować jakiekolwiek zasoby na rzecz zespołu, który najnormalniej w świecie jemu osobiście się podoba. Przynajmniej my możemy na palcach jednej ręki policzyć takich ludzi. Wszystko musi się rozbić o konkurs, festiwal, większą publiczność… wtedy taaak „jak was znają to my też was chcemy”. My to już jesteśmy stare wygi można powiedzieć… Mniej więcej wiemy w co się gra i jak trzeba działać żeby coś osiągnąć. Ale co mają zrobić zespoły nastolatków z potencjałem? Większość domów kultury nie ma osób które odważą się promować szarpidruty… Pozostaje Internet, ale Internet nie uczy, a tylko oceni i wypluje… i albo jak to się mówi „zażre “ albo nie. Wiele młodych zespołów traci swoje najlepsze lata i potencjał na kręcenie się w kółko, bo brak kogoś kto by się nimi zaopiekował.
Jakie macie plany na przyszłość?
Paweł: Na dniach pojawi się nasz debiutancki album. Sytuacja w kraju nie pozwala na jakiekolwiek planowanie najbliższej przyszłości, więc cierpliwie czekamy jak to wszystko się rozwinie. Piszemy nowe utwory, które będziemy chcieli zaprezentować na koncertach. Po głowie biega mi jeszcze jeden pomysł… Cóż to takiego? Dowiecie się już wkrótce śledząc nasze media społecznościowe.
Karina: Póki co robimy to co możemy w obecnej sytuacji, więc zamykamy się na próbach i tworzymy nowy materiał. Płyta już się szykuje do premiery. Być może jesienią będzie okazja do zagrania na żywo, dla ludzi. Takie mamy teraz przyziemne marzenia.
Kamil: Jesteśmy głodni koncertów, takich prawdziwych koncertów z ludźmi. Rozumiemy sytuację, ale to nie zmienia faktu że strasznie nam brakuje tego co było. Myślę, że nie jesteśmy odosobnieni w tym osądzie. Możemy sobie wmawiać że koncerty online są spoko… Ale to tak naprawdę interaktywne teledyski. Legendarne koncerty zawsze tworzą ludzie pod sceną, a nie na niej. Takie jest moje zdanie i życzę wszystkim muzykom szybkiego powrotu do normalności.
---
Granat