Specjalnie dla portalu Szarpidrut.pl wywiad z Lukasem – bębniarzem wrocławskiej kapeli NEAGHI
- SZarpidrut 02 Lis 2020
- podziel się
Wiem, że jesteś miłośnikiem dobrej whiskey, którą cenisz najbardziej ?
Jacka Danielsa oczywiście .
No to mamy pierwszy wspólny punkt zaczepny, ale przyznam, że Johnnym też nie pogardzę
Ja też nie ograniczam się do Jacka, czasami lubię posmakować bardziej wykwintne typu Singleton.
Nazwę kojarzę, ale nigdy nie próbowałem.
No to polecam, dostałem od kolegów i butelczyna zacna, warto poświęcić grosza.
Czeka na specjalną okazję czy już otwarta?
Już dawno skończona, okazja sama się trafiła. Z Demogorgon robiliśmy trasę po Europie z brazylijskimi death metalowcami z KroW i trzeba było jakoś przełamać bariery językowe, wpierw zacna whiskey a potem można było przejść do nieco mniej szlachetnych trunków. Musieliśmy zadbać o to, żeby chłopacy z Ameryki Południowej bardziej poznali słowiańską kulturę i obyczaje.
Skoro wspomniałeś o Demogorgonie, to pociągnę ten temat. Jak doszło do tego, że do nich dołączyłeś ?
To był bodajże 2006 rok, ze swoim ówczesnym black metalowym, poznańskim zespołem Distres graliśmy jako suport dla Demogorgona. Oni wtedy byli już mocno rozpoznawalną kapelą ze sporą grupą wiernych fanów. Po koncercie Asteck (wokalista/gitarzysta i szef Demogorgona – dop.red.) zaproponował mi dołączenie do jego zespołu i tak się zaczęło.
Z Demogorgonem zagrałeś mnóstwo koncertów, często występując na jednej scenie z legendami metalu. Które wydarzenia wspominasz najcieplej ? Jak byliście traktowani przez muzycznych tuzów ?
Pamiętam jakiś festiwal Metal Hammera z Arch Enemy w składzie festiwalowym, gdzie cały mój gig stał obok mnie Daniel Erlandson, ich bębniarz. Trochę nogi chodziły (śmiech). No i Trey Williams z
Dying Fetus. Generalnie traktowali nas na równi. Malevolent Creation na początku patrzyli na nas spod byka jak instalowaliśmy się na scenie. Ale na naszym gigu zerkali wspólnie zza moich pleców. Potem był szacun z ich strony względem nas, co było widać po ich niewerbalnym zachowaniu. No i Possesed. Zero gwiazdorstwa. Kumple. Sympatyczni koledzy jak z podwórka. Fajna impreza na poddaszu jednego z domów w jakim nas wspólnie ugoszczono.
Na trasach dochodziło czasem do zabawnych sytuacji ? Może jakaś anegdota dla czytelników Szarpidruta ?
Na tym samym Metal Hammer festiwalu o którym wspominałem doszło do zabawnej sytuacji językowej z moim udziałem. Na stołówce gdzie znajdowały się wszystkie kapele staliśmy w kolejce po jedzenie podawane z lad bemarowych i kucharz nakładał nam to co chcemy. W pewnym momencie zabrakło mi słowa po angielsku oznaczającego łyżeczkę. Jak pytałem o nią i machałem rękoma aby wytłumaczyć o co mi chodzi , wszyscy słuchali naszego pięknego języka. Takie swoiste kalambury w których wzięli udział zagraniczni metalowcy. W końcu ktoś krzyknął „spoon” ? Ja, że owszem i potem już tylko było weselej bo i „chrząszcze w Szczebrzeszynie” i „stół z powyłamywanymi nogami” i inne takie.
Efekt twojej pracy w Demogorgon, to bardzo dobrze przyjęta zarówno przez fanów jak i krytyków płyta Where is He …? oraz niezliczone koncerty zarówno klubowe jak i festiwalowe po całej niemal Europie. I stąd moje następne pytanie. Jako zespół zapowiadaliście się naprawdę super, co więc się stało że nie wyszło ? Nagle słuch o was zaginął, zniknęły z www informacje o kapeli, fanpage zlikwidowany itp. itd.
Niestety to prawda. Mieliśmy bardzo dużo propozycji i nowych promotorów zza granicy. Raz grając jakiś Open Air z Malevolent Creation spotkaliśmy się z wieloma niezwykle przychylnymi opiniami. Ludzie pytali co to za zespół, a promotorzy nazwali nas wojenną maszyną. Nasz ówczesny booking manager, niestety już Ś.P. Ennie Hagen powiedział nam, że jeden z promotorów z bardzo znanym nazwiskiem stwierdził, że Demogorgon za kilka lat będzie wielką gwiazdą i zastanawia się nad złożeniem nam bardzo konkretnej propozycji współpracy. Poza tym po naszym występie ustawiła się do nas całkiem spora kolejka promotorów, chcieli z nami porozmawiać, poznać nas bliżej. Niestety po gigu Asteck wpakował w siebie zbyt dużą ilość używek i alkoholu, no i zaczęła się jazda. Zwyzywał promotorów od faszystów, mało nie doszło do rękoczynów. Było grubo do tego stopnia, że aż musieli zamknąć imprezę, mówię całkiem serio. Niedługo potem w niemieckiej prasie ukazała się relacja z tego koncertu, a tematem przewodnim było „Demogorgon wyszedł na wojnę nie tylko na scenie”
No to faktycznie grubo. Po tym incydencie zaczęły się problemy z graniem ? Mam na myśli to, że rzadziej zaczęto Was zapraszać na duże koncerty ?
Asteck na pewno swoim zachowaniem zraził do siebie wielu ludzi z branży, ale myślę, że ten incydent nie wpłynął jakoś bardzo znacząco na naszą przyszłość. Po prostu kolejna kropla dolana do czary goryczy. W pewnym momencie nastąpiła nagła stagnacja, być może spowodowana zbyt dużą ilością koncertów, być może innymi czynnikami. Dodatkowo nasz basista po zakończeniu trasy koncertowej pożarł się z Asteckiem, rzucił mu w twarz plikiem banknotów euro i odszedł z kapeli. Wtedy ja też zrozumiałem że nie chce grać w kapeli, której liderem jest niezrównoważony psychicznie megaloman. I taki w zasadzie był koniec Demogorgona. Na pewno wiele zawdzięczam tej kapeli, zebrałem mnóstwo doświadczenia, nauczyłem się profesjonalnego podejścia do pracy muzyka czy też zdobyłem wiele cennych kontaktów procentujących do dnia dzisiejszego. Natomiast swojego odejścia z tej kapeli nigdy nie żałowałem.
Wspomniałeś o Enni Haagenie, kultowa postać, bardzo ciepło wspominana przez metalowych muzyków, mógłbyś napisać jakim był człowiekiem, opowiedzieć jakąś historyjkę czy anegdotę z nim związaną ?
Enni to legenda. Ojciec metalowej braci na świecie. Wielki człowiek o gołębim sercu. Zawsze bardzo serdeczny i przyjazny . Gościł nas jak największe gwiazdy. Wspierał zespoły, organizował gigi i załatwiał wytwórnie. To wszystko bezinteresownie. Po prostu kochał metal i ludzi. A co do anegdoty, pamiętam pierwsze spotkanie z min. Przywitał nas jak ojciec, z rozpostartymi ramionami uściskał a nawet wyprodukował alkohol firmowany nazwą Demogorogon (śmiech)
Zdj. Łukasz Boratyn
Ikona klubu Skull Crasher w Dreznie. Szanowany przez wszystkich, których znam. Nikt złego słowa o nim nie powie. Informacja o jego śmierci bardzo mocno mnie poruszyła.
Nie da się ukryć, że z Demogorgonem mialeś swoje 5 minut, dzięki występom z nimi m.in. udzialiłeś wywiadu dla niezwykle poczytnego amerykańskiego magazynu dla perkusistów Sick Drummer
Dawno i nie prawda (śmiech), wolałbym się skupić na tym co przede mną a nie na tym co było.
W takim razie przejdźmy do Neaghi, w którym zacząłeś nowy rozdział, potencjał jest duży.
Zgadza się. Neaghi to wyjątkowy zespół, wyjątkowi ludzie i osobowości. Ja po wszystkich perturbacjach z Demogorgonem i Lokianem sprzedałem bębny i zająłem się rodziną, nie myślałem o powrocie do grania, przynajmniej nie w tamtym czasie.
Co więc sprawiło, że zmieniłeś zdanie ?
Zadzwonił do mnie Lever i opowiedział o nowym zespole, który zakłada z Wojbassem. Ujął mnie przede wszystkim pomysł nagrania concept albumu i jego bardzo mocny przekaz. Oczywiście ogromne znaczenie miał też fakt, że byli to ludzie z którymi wspólnie grałem w Lokianie.
Jeśli już o debiutanckiej płycie mowa, jak określiłbyś materiał jaki się na niej najdzie, czy można go będzie zaszufladkować pod jakiś konkretny styl?
Otóż nie. A to z prostego powodu. Jak mówiłem wcześniej, to koncept album oparty na książce, którą wraz ze swoją koleżanką napisała Agatka – niestety zmarła już córka naszego basisty Wojbassa. Album ten będzie hołdem wobec walki z chorobą i bólem. Dlatego też tak długo powstaje. Chcemy, aby każdy dźwięk był przemyślany i pokrywał się z treścią prozy, co łatwe nie jest. Najłatwiej określić to jako progresywny metal. Neaghi zaś to główna postać tejże książki, rozumiesz teraz dlaczego to tak ważny zespół dla nas i dlaczego nie spieszymy się z wydaniem płyty.
Powstaliście na początku 2018 roku, do tej pory jednak nie graliście jeszcze na żywo. Co jest tego przyczyną ?
Tak się akurat złożyło. Utwory nad którymi pracowaliśmy były specyficzne. Trzeba się było ich nauczyć grać a technicznie to naprawdę bardzo skomplikowane kompozycje. Oczywiście mogliśmy zagrać wcześniej, ale jaki jest sens gry na żywo, jeśli nie jesteś w stanie dokładnie zagrać tego, co jest w nagraniach ? Z szacunku dla fanów i samych siebie nie chcieliśmy grać, póki nie będziemy pewni siebie w 100 procentach. Koncerty Neaghi nie mogą być i nigdy nie będą na pół gwizdka. Ponadto, tak jak wcześniej wspominałem, po odejściu z Lokiana sprzedałem swoje bębny i to też było powodem, że nie graliśmy koncertów. Uznaje zasadę nie masz na czym grać, to nie grasz. W sierpniu 2019 zakupiłem dwa kompletne zestawy perkusyjne i od tamtej pory Neaghi było gotowe do grania na żywo.
Zdj. Art. Of Nero
Mimo to jednak nie zagraliście.
Z Neaghi uznaliśmy że nie będziemy się napinać i chwalić kto gdzie grał i ile setek gigów. Po prostu zaczynamy od zera jako zespół. Bez napinania mięśni na siłę. Znamy jednak swoją wartość i oczywiste
jest, że nie będziemy przyjmowali każdej propozycji, żeby tylko na siłę zagrać. Jak mówiłem Neaghi to wyjątkowy zespół i na pewno udowodnimy to zarówno płytą jak i występami na żywo. Od wiosny 2020 mieliśmy ruszyć z koncertami, a potem przyszła pandemia i kilka terminów nam niestety wypadło. Natomiast czas spędzony na próbach nie idzie w las. Nie można sobie pozwolić na amatorkę a ja staram się być pro w każdym aspekcie, chociaż nie zawsze pyknie (śmiech)
Twój perkusyjny guru i dlaczego akurat on ?
Najcięższe pytanie. W zasadzie mógłbym walić tuzami perkusyjnymi ale... Dla mnie każdy bębniarz jest po trosze inspiracją, bo wnosi coś nowego, czego ja mogę nie grać. Powtarzam to moim uczniom na lekcjach perkusji. A jeśli chodzi o nazwiska, Lombardo, Lang, Moore, Portnoy, Kollias, Rios, Laureano, Dąbrówka, Deręgowski.
Wspomniałeś o lekcjach perkusji, da się z nich wyżyć ?
Tak, chociaż ja osobiście żyję z innej działalności. O uczniów do mojej szkoły nie zabiegam specjalnie, traktuję to bardziej jako hobby przynoszące dodatkowe profity, mam kilku sporadycznie i nie stałych. I raczej tych, którzy potrafią grać całkiem przyzwoicie, choć oczywiście mógłbym się podjąć nauki od podstaw.
Kiedy pojawiła się u Ciebie fascynacja perkusją ?
W 1997 roku, mając 16 lat, pojechałem na Woodstock i usłyszałem na żywo bębny na koncercie. Wrażenie piorunujące. Wcześniej chodziłem na zajęcia z perkusji do Kazimierza Warchoła, perkusisty z wykształcenia i edukatora mojego muzycznego „ja”. Do dziś mile jest jak mijamy się na ulicy a on kłania mi się w pas i mówi „witam serdecznie znanego Pana bębniarza” (śmiech).
A pierwszy zestaw kiedy kupiłeś ?
Gdzieś 1996/97 od kolegi za śmieszne pieniądze. Polmuz. Potem na moje 18 urodziny rodzice kupili mi zestaw Tama. Bardzo ciężko dostępny w tamtych czasach. Na początku nie byli pewni, czy jest to chwilowe zauroczenie, czy może coś więcej, ale ja już byłem zfocusowany na grę. Po Tamie przyszła druga ale już z najwyższej półki, potem bardzo duży Pearl pod koncerty z Demogorgon. Oczywiście cały czarny i zły (śmiech)
Obecnie na czym grasz ?
Perkusja YAMAHA stage custom, w kolorze pure white dla kontrastu (śmiech). Brzozowe bębny, które gadają cudnie.
Twoja dusza się oczyściła (śmiech).
Chyba coś w tym jest.
A blachy ?
Meinl Classic Custom Dark. Mają cudne, ciemne brzmienie z energią potrzebną do ekspresyjnej gry. A uprzedzając Twoje pytanie o werbel, to używam dwóch, pierwszy to ten z zestawu Yamahy, a drugi customowy, sygnowany moim imieniem i nazwiskiem, zrobiony na zamówienie u Grzegorza Smyczka Kurpiel z FAT Flying Drums. Sprezentowała mi go moja małżonka Paulina.
Od jakiegoś czasu przerzuciłeś się na grę na pojedynczej centrali. Czasami zastanawiam się, czy perkusiści używają dwóch central tylko dla picu, żeby ładniej wyglądało ?
Zdarza się, ze dla picu. Ale co niektórym bębniarzom w praktyce lepiej się gra na dwie odrębne centrale. Dla mnie też jest to wygodniejsze, ale często uciążliwe. Na niektórych koncertach nie biorąc swoich bębnów była jedna centrala a jak miałem stopy perkusyjne jako dwa single a nie twin
(podwójna) do jednej centrali to był problem. Jak mam twina to żadna scena nie straszna i mniej dźwigania
W Demons Reborn (jedno z nagrań Neaghi – przyp.red.) wyraźnie słychać, że jazzowe granie jest ci bliskie.
Bardzo. Mam pewne odchyły od normy przez co ubolewają koledzy, zwłaszcza Wojbass. Wychodzę za temat grając polirytmie i inne podziały, a on mówi wtedy, że mnie nie może słuchać nawet z klikiem, bo gram popieprzone rzeczy. Wojbass to genialny basista i ogarnia szybko o co chodzi. Fajnie i spójnie szyję bębny z basem co usłyszysz na płycie.
Jesteś perkusistą, wiec zapytam jak to jest z tym Larsem Ulrichem ?
Czekałem na to pytanie (śmiech). Metallica bez Larsa to nie Metallica. Swojego czasu miałem cover band gdzie nutka po nutce graliśmy utwory Mety z różnych albumów. I powiem Ci, że np. z czarnego albumu bębny to poezja. Wiadomo że są lepsi od niego ale czy o to tu chodzi ?
Wyobraź sobie, że możesz zmontować skład marzeń. Ty obsadzasz bębny, kogo bierzesz na bas, gitary a kogo na wokal ?
Hmmm, nie zastanawiałem się nad tym, trudne pytanie, muszę się chwilę zastanowić.
Spokojnie, mamy czas.
Ok, na basie Flea z RHChP. Ma ten feeling i puls który kocham w grze. Gra dużo improwizacji i znajduje się w tym. Sekcja to fundament, poza tym, to co gra nie jest jakoś szczególnie przekombinowane. Gitara .. James Hetfield. Najlepsze riffy świata, bez ogródek, bez jeńców. Wokal Corey Teylor że Slipkont, potrafi śpiewać ckliwe ballady jak i growlować. Szczerze, to jest bardzo wielu z którymi bym zrobił składy marzeń. Ale jak sobie układam to w głowie biorąc wszystkie za i przeciw to chyba oni.
A kogo na gitarę solową, chyba że chcesz żeby James Hetfield mimo wszystko spróbował okiełznać instrument ?
Zastanawiam się nad Jamesem Murphy lub Adrianem Smithem. Uwielbiam solowe albumy Dickinsona gdzie Adrian robi robotę na wiośle, te smaczki, klimat, bez tych wszystkich pitu pitu jakich szczerze nie lubię. Po namyśle wybieram jednak Jamesa Murphy, bo skład ten będzie grał w stylu około metalowo progresywnym, z ciężkim riffem i fajnym muzycznym tematem. Murphy będzie pasował jak ulał.
Wróćmy do Neaghi. Czy mógłbyś dosłownie jednym zdaniem opisać każdego z członków kapeli?
Zabawne ale tak. Wojbass - Pan spokój i dyplomata, Michał - profesor matematyki i filozof, Adam to po prostu Mickiewicz, nie mówi zbyt wiele bo gra, Lever - ambitny krytyk muzyczny. O sobie powiedziałbym zaś pan bezpośredni, który prosto i od razu mówi co myśli.
Projekt okładki: Neaghi
Na koniec, czy po wydaniu płyty planujecie jakąś trasę promocyjną, czy będzie można zobaczyć was na żywo w jakiejś większej ilości miast ?
Chcielibyśmy bardzo. Na dzień dzisiejszy priorytetem jest jednak płyta, jej ukończenie i wydanie. Potem promocja. Jeżeli covid-19 nie sparaliżuje znów sceny muzycznej zagramy jakieś sztuki najpewniej w rodzimym Wrocławiu aby pokazać publiczności nasza grę. Potem o ile terminy i warunki dopiszą możemy rozważać jakieś dalsze wypady.
Jakaś wytwórnia na oku, czy zdecydujecie się na wydanie płyty własnym sumptem ?
Nie ukrywam, że chciałbym pro wytwórnię ze względu na zasięg i promocję, ale czasy są, jakie są . Znam realia i możliwości rynku muzycznego i na jakich zasadach on działa. Nawet w trasę koncertową można pojechać np. z takim Deicide, jeśli im zapłacisz, a mnie takie rzeczy nie interesują. Brzydzę się łapówkarstwem, czy włażeniem komuś w dupę. Jesteś dobry, to w końcu rynek Ciebie zauważy. My z Neaghi jesteśmy na początku tej drogi, więc spokojnie będziemy realizowali to co sobie założymy. Bez spiny ale też bez ściemy.
Lukas, wielkie dzięki za poświęcony czas. I oczywiście życzę Tobie i Neaghi aby udało Wam się zrealizować wszystko to, do czego dążycie.
Ja również dziękuję i przy okazji pozdrawiam wszystkich fanów Neaghi a także czytelników Szarpidruta.
Dla Szarpidrut Pl z Lukasem – perkusistą Neaghi rozmawiał Szczepan Szczepański.